*Juliet pov*
Weszłam do szkoły w bojowym nastroju. Kłótnia z ciotką Susan i brak jakiegokolwiek odezwu od Justina, totalnie mnie dobiły.
Jedyne pocieszenie jest takie, że Samantha też dostała szlaban, ale za to, że wróciła do domu totalnie nawalona.
Podeszłam do swojej szafki przy, której stal Ethan.
- Cześć - rzuciłam w jego stronę otwierając szafkę
- Coś nie w humorku jesteśmy - zaśmiał się
- Spierdalaj - warknęłam, nie mając ochoty słuchać jak się ze mnie nabija.
- Ej... Co jest? - wzięłam potrzebne książki i odwróciłam się w stronę Wright'a.
- Nic - wzruszyłam ramionami - mam szlaban do końca życia i Justin się nie... -
Fuck.. On nie musi wiedzieć.
- Czekaj... Czekaj... - wpatrywał się we mnie uważnie - Justin? I dlaczego masz szlaban?
- Bo nie wróciłam na noc do domu - mruknęłam
- I byłaś u Justina - westchnął
- I co z tego? - prychnęłam - mogę robić co chcę -
- Czyli mam rozumieć, że spałaś z nim i teraz on się nie odzywa? -
- Co? Nie! - krzyknęłam, trochę za głośno, bo parę osób dookoła, spojrzało się dziwnie...
- Czyli byłaś u niego w nocy, ale nie uprawialiście seksu? - zaczął się śmiać
- Co cie tak śmieszy? - przymrużyłam oczy
- Bo to do niego nie podobne - wzruszył ramionami
- Kretyn - parsknęłam idąc w stronę sali, w której mam pierwszą lekcję, czyli angielski.
Super... Chociaż spotkam Justina. Mamy razem angielski, historię i wychowanie seksualne...
Oh.. Jak romantycznie..
Ethan pewnie już na swoje lekcje i spotkam go dopiero na kolejnych zajęciach.
Wchodząc do sali, szybko zajęłam miejsce w jednej z niewielu pozostałych wolnych ławek. Prawie wszyscy byli już w klasie.
Lilly, która siedziała z przodu, pomachała mi przyjaźnie i z powrotem zajęła się przygotowywaniem do lekcji.
Równo z dzwonkiem do klasy weszła pani Richardson i zaczęła prowadzić lekcję.
Cały czas zerkałam na drzwi, zastanawiając się kiedy Justin wejdzie do klasy.
W ogóle nie mogłam się skupić, więc postanowiłam, że napiszę do niego:
Ja: Będziesz dzisiaj w szkole?
Odpisał od razu:
Justin: Chyba nie
Ja: Czemu?:(
Justin: Muszę załatwić parę spraw
Ja: Oh... Oki
Justin: Przyjadę po Ciebie do szkoły, ok?
Kiedy przeczytałam ostatnią wiadomość, od razu się uśmiechnęłam. Przyjedzie! Yeeep.
Ja: Okej x
Justin: Co teraz robisz?
Ja: Angielski:/
Justin: Odpiszę od Ciebie lekcje :D
Ja: Hahahha zabawne :3
Justin: Muszę lecieć
Ta krótka konwersacja z Bieberem, lekko podniosla mnie na duchu.
Nie jestem pewna jakie relacje nas łączą.
Nie jest to żadna miłość, czy jakieś inne bzdety.
To chyba tylko zwykła, platoniczna znajomość.
Taaak... Chyba tak.
Tak, prawdę mówiąc, to nigdy nie byłam w poważnym związku. Takim, w którym trzeba być wiernym drugiej osobie. miałam kilku chłopaków. Za 'najpoważniejszego' można uznać Johna. Nigdy oficjalnie nie byliśmy razem, więc nie mogę nazwać go moim 'byłym'. Zaczęło się od seksu a skończyło na przyjaźni. Johnny jest jedną z niewielu osób, którym mogę zaufać i nie wiem co bym bez niego zrobiła.
Nawet Tessa nigdy nie byłam mi tak bliska jak on, mimo, że znamy się od podstawówki.
Kolejne lekcje dłużyły się niemiłosiernie i ledwo mogłam usiedzieć w miejscu.
Na ostatniej lekcji, co chwilę zerkałam na telefon, sprawdzając godzinę, aż w końcu Ethan zaczął mnie przedrzeźniać.
- Wal się idioto - szturchnęłam go w ramię.
Mieliśmy francuski, i siedzieliśmy w ostatniej ławce.
Nagle poczułam wibracje, które oznaczały nową wiadomość. Zanim zdążyłam sięgnąć po telefon, Ethan już odczytywał treść.
- Czekam już przed szkołą - przeczytał na głos - od Justina -
- Oddaj mi to - chciałam wyrwać mu mojego iphona, ale ten kretyn nie chciał mi go oddać.
- Collins, Wright uspokójcie się tam, bo zatrzymam was po lekcajch - upomniał nas pan Pierre - Silence se il vous plaît*
- Désolé, monsieur* - odpowiedzieliśmy równocześnie,
Do końca lekcji musiałam odpowiadać na pytania pana Pierre, który stwierdził, że to dobry pomysł aby mnie uspokoić.
Kiedy wreszcie zadzwonił dzwonek kończący ostatnią lekcję, zerwałam się z krzesła, wyrywając Ethanowi mój telefon z ręki. Nawet się z nim nie pożegnałam tylko wyleciałam z klasy jak strzała wpadając po drodze na Nicka.
- Spokojnie Juliet - wydusił kiedy zaczęłam go przepraszać za swoją nieuwagę - jeszcze żyję -
- Serio, nie chciałam Nick - lekko zdyszana wystukałam wiadomość do Biebera, że zaraz będę.
- Gdzie tak się śpieszysz? - spytał, uśmiechając się
- Znajomy na mnie czeka -
Nie chciałam mu mówić, że czeka na mnie Justin Bieber, bo zapewne nie obyłoby się bez zbędnych pytań.
- To cię nie zatrzymuję pomachał mi i odszedł w swoją stronę.
Wreszcie wyszłam z tej cholernej szkoły i rozejrzałam się po wielkim parkingu przed szkołą. Wreszcie wypatrzyłam Justina, który opierał się o jakiś czarny, sportowy samochód. Niewiele myśląc, podeszłam do niego.
-Fajne auto - zauważyłam. Nie ma wcale tak dalekiej drogi z domu do szkoły żeby jechać autobusem.
- Dzięki - uśmiechnął się. Miał na sobie granatową kurtkę, czarne spodnie i białe supry. Jego włosy jak zwykle były idealnie postawione do góry, a na ustach miał ten cwany uśmieszek.
- Skąd je masz? - uniosłam pytająco brwi
- Wygrałem - wzruszył ramionami, otwierając przede mną drzwi od strony pasażera - wsiadaj
Bez zbędnych pytań władowałam się do środka. Po krótkiej chwili Justin pojawił się obok mnie.
- Gdzie wygrałeś? - zaciekawiłam się... Mam nadzieję, że nie jest jakimś hazardzistą, który całą swoją kasę wydaje w kasynie.
- Na wyścigach - odpowiedział odpalając auto
- Jakich wyścigach? - przymrużyłam oczy
- Samochodowych -
- JEŹDZISZ W WYŚCIGACH SAMOCHODOWYCH?! - wrzasnęłam
- Tak Juliet, jeżdżę w wyścigach samochodowych - powiedział spokojnie, prowadząc pojazd.
Postanowiłam, że nie będę się do niego odzywać i siedziałam cicho w fotelu. Byłam ciekawa gdzie jedziemy, ale całą siłą woli powstrzymywałam się żeby nie spytać go o cel naszej jazdy. Zresztą i tak by mi nie powiedział.
Kiedy wreszcie chłopak zatrzymał samochód, znajdowaliśmy się na obrzeżach miasta, na podjeździe jakiegoś piętrowego domku jednorodzinnego. Z zewnątrz był biały, miał niewielki balkon i duży ogród.
- Wysiadasz? - chłopak otworzył mi drzwi. Nawet nie zauważyłam kiedy Bieber wysiadł z samochodu.
Chcąc, nie chcąc stanęłam na żwirowym podjeździe, ostentacyjnie ignorując Justina.
Podążyłam za nim do wnętrza domu. W środku był wspaniale urządzony i sprawiał wrażenie przytulnego.
- Czemu się nie odzywasz? - ramiona Justina oplotły od tyłu moją talię
- Bo już cię nie lubię - mruknęłam
- Uważaj, bo uwierzę - wyszeptał wprost do mojego ucha - jesteś zła? -
- Tak - przyznałam
- Dlaczego? -
- Wiesz jakie te wyścigi są niebezpieczne? Jakbyś się zabił i wylądował w szpitalu i jakbyś się połamał? - wyrzuciłam z siebie
- Martwisz się o mnie? - spytał, odwracając mnie ku sobie. Jego twarz znajdowała się teraz naprzeciw mnie,a jego oczy wpatrywały się we mnie intensywnie.
- Tak, martwię się - przyznałam spuszczając wzrok
- Julie... - wyszeptał
Był tak cholernie blisko.
*Silence se il vous plaît - fr. proszę o ciszę
*Désolé, monsieur - fr. przepraszam, proszę pana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentuj! To naprawdę motywuje xx