niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 3: 'Invitation'

- Justin - usłyszałem cichy głosik tuż za mną. Odwróciłem się a tam stała mała Jazmyn z misiem w ręku.
- Jazmyn co się stało? - podszedłem do niej odkładając kurtkę
- Gdzie idziesz? - popatrzyła na mnie swoimi dużymi oczkami
- Muszę coś załatwić - odpowiedziałem z wahaniem
- Jest noc - pisnęła
Cóż.. Jest 21 i jest ciemno ale muszę spotkać się z Drake'iem.
- Wrócę niedługo - zapewniłem przytulając ją. Mała mocno objęła mnie za szyję
- tęsknię za mamusią i tatusiem - po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Poczułem ukłucie w sercu.
- Skarbie połóż się do łóżeczka. Mamusia i tatuś są teraz aniołkami i patrzą na ciebie z góry - powiedziałem nie wiedząc co innego zrobić. Bo jak wytłumaczyć 5letniemu dziecku, że już nigdy nie zobaczy swojej mamy... I taty... Naszego taty... Poczułem wzbierające się łzy pod powiekami na wspomnienie o tacie. Szybko powstrzymałem się od zostania z Jazmyn i Jaxonem w domu.
Muszę odreagować, muszę spotkać się z Khanem.
- Justin ale ty nas nie zostawisz? - jej twarzyczka była mokra od łez
- Oczywiście, że nie - zapewniłem mając taka nadzieję
- Kocham cię Justin - uśmiechnęła się delikatnie
Uniosłem lekko kąciki ust do góry nie mając już siły. Ta dziewczynka jest zawsze taka radosna i kochana, tak samo jak Jaxon.
Ale czy potrafię kochać... kogokolwiek... po tym co się stało
Potrząsnąłem głowa pozbywając się złych myśli
- Idź do Jaxona - pocałowałem ją w czółko
Mała pokiwała głową i razem z misiem poleciała do pokoju Jaxona. Czym prędzej wziąłem kurtkę i wyszedłem z domu. Skierowałem się w stronę starych garaży gdzie miał czekać Drake. Może prochy tym razem. Cokolwiek kurwa bo nie wyrabiam z tym jebanym życiem. Dotarłem już na miejsce gdzie czekał już wysoki, umięśniony facet- Drake Khan.
- Bieber - kiwnął mi głową paląc skręta
- Drake - odpowiedziałem tym samym chowając ręce do kieszeni. Cholera, ale zimno.
- Co tym razem Bieber? Brak kasy czy brak dragów?
- Nie chcę prochów - warknąłem - nie dziś
- Zapal sobie - podał mi skręta ale spojrzałem na niego podejrzliwie - tylko zioło - dodał ze śmiechem.
Wziąłem od niego skręta i zaciągnąłem się czując lekką ulgę. Te wszystkie wspomnienia, wyrzuty sumienia.. może kiedyś znikną całkowicie..
'jasne.. jak umrzesz' podpowiadała mi podświadomość
- Kiedy wyścigi? - spytałem
- W sobotę- odpowiedział - jedziesz?
- Tak - przytaknąłem - muszę cię kurwa spłacić -
- Racja - parsknął śmiechem - sprzęt naprawiony?
- W trakcie - kurwa.. David miał odebrać auto z naprawy
- Pamiętaj, że moja oferta jest nadal aktualna - zaznaczył Drake
- Która?
-Oj Bieber-  ponownie się zaśmiał - obaj dobrze wiemy która
- Nie ma mowy - warknąłem
- Nie oszukuj się , zapomnisz o tym zjebanym życiu
- Uważaj bo stanie się ej krzywda
- O kim ty mówisz? -
- Juliet Collins - powiedział z parszywym uśmiechem - przyjechała z Londynu i nabiera rozpędu
- Nic mnie z nią nie łączy
Kurwa.. Zamieniłem z nią może parę zdań w trakcie lekcji, podczas których tylko ją wkurwiałem a ona mi docinała. Co mogło łączyć mnie z jakąś tanią Brytyjką, która nie ma większych priorytetów w życiu jak to czy dobrze wyglądają jej paznokcie
- Dużo osób przez ciebie cierpi - zignorował to co powiedziałem
- Co masz do niej ? - wkurwiłem się..
- Dobra dupa - mruknął - zadaje się z nie tym kim trzeba.. moi ludzie ja obserwują
- Odpierdol się od niej ona nie ma ze mną nic wspólnego - warknąłem
- Bezpośrednio z tobą może nie - zaśmiał się
- Pośrednio też nie - warknąłem
- Uznaj to jako ostrzeżenie. Do zobaczenia na wyścigach - powiedział na odchodnym i odszedł
Co za idiota.. Nieobliczalny drań.
Starając się zapomnieć o tym co powiedział zgasiłem skręta i oddaliłem się od tego miejsca. W sobotę wyścigi... Muszę wziąć się w garść i oddać mu kasę a pozbędę się go..
Usiadłem na krawędzi małego urwiska.
Czasami nie ogarniam już swojego życia. Wszystko jest do dupy. Czasem mam ochotę zajebać w żyłę i skończyć z tym wszystkim.. Gdyby nie Jazmyn i Jaxon już dawno by mnie tu nie było. Nawet własna matka prawie w ogóle ze mną nie rozmawia. Nikomu nie mogę w pełni zaufać. David tez za dużo nie może wiedzieć.
Wyciągnąłem szluga i zapaliłem. Nie chcę być spalony w środku tygodnia więc głębiej schowałem marihuanę w kieszeni.. Muszę ogarnąć angielski z tą nową..  Właśnie, Juliet... Jeśli ten drań mówił poważnie to grozi jej niebezpieczeństwo.. Musze mieć na nią oko. Ta laska z pozoru ma wszystko, brakuje jej tylko takiego niedojebanego Drake'a. Jest ładna, bardzo ładna.. Zaprzyjaźniła się z Wright'em co tylko ułatwia sprawę..  Ale o niego to mogę być spokojny..  Wright trzyma się planu.. Tak podejrzewałem od początku, że Drake się za nią zabierze. Na tym świecie nie ma przypadków. Z pozoru Collins wydaje się taka jak myślę, że jest - snobistyczna egoistka, ale czy tak jest naprawdę?
I czego Drake od niej chce? Koleś lubi czepiać się niewinnych lasek, tylko czemu akurat jej? I czemu nie chce żeby coś jej się stało? Przecież ona nic mnie nie obchodzi, nic..
'Wmawiaj sobie dalej Justin' jęknąłem
Super, już gadam sam do siebie
Ale Juliet tak cholernie mi Ją przypomina..
Widocznie Drake'owi również
I właśnie w tej chwili postanowiłem sobie, że nie pozwolę żeby stała się jej krzywda..

* * *


- Jaxon złaź ze mnie - jęknąłem czując jak coś, albo raczej ktoś, po mnie skacze. Jak zwykle ten mały smyk musi mnie budzić
- Wstań! - krzyknął mi do ucha . Jezu..
- Jaxon zejdź ze mnie natychmiast - mruknąłem otwierając oczy.
- Wszystkiego najlepszego! - ponownie krzyknął mi do ucha
Spojrzałem na telefon. 1 marca 2013 roku godzina 8:11.
Moje urodziny.
Taa wszystkiego najlepszego z okazji 19 urodzin Justin
 Muszę wstać bo zaraz się spóźnię. Zwaliłem Jaxona na poduszki i wygrzebałem się z łóżka
- Wyjazd młody do siebie - wyprostowałem plecy idąc do łazienki
Umyłem zęby, wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w ciemne jeansy, białą koszulkę i na to czarną bluzę.  Dzisiaj kończę 19 lat, nono..
Dzisiaj piątek, więc idealnie na dziś przypadła moja urodzinowa impreza organizowana przez  Davida, na której będzie pewnie ogrom ludzi...
Pierwsze urodziny bez taty..
Postawiłem włosy do góry i wyszedłem z powrotem do pokoju. Jaxon sobie smacznie spał na moim łóżku. Uśmiechnąłem się pod nosem i przykryłem malca kołdrą.
W kuchni nalałem sobie soku kiedy do środka weszła mama.
- Gdzie byłeś wieczorem? - spytała nalewając sobie kawy
- Musiałem coś załatwić - mruknąłem
- Co? - spojrzała na mnie badawczo
- Od kiedy to cię interesuje? - odparowałem
- Justin.. - westchnęła
-  Co Justin? - warknąłem - w ogóle cię nie ma w domu, Jaxon i Jazmyn wiecznie są pod opieką Savannah a teraz nagle się interesujesz gdzie byłem!
Nie wytrzymałem.. Wszystkie negatywne emocje wezbrały się we mnie i powoli dają upust.. Na szczęście hamuje co mówię.
- To nie tak synku - posłała mi smutne spojrzenie - a co do pracy to będę do późna bo mam nocną zmianę
- Widzisz? - prychnąłem - ciągle tylko praca i praca. Po co jak kasy nie brakuje
No właśnie.Tata zostawił spory majątek a matka i tak ciągle pracuje
- Nie jest mi łatwo -powiedziała cicho - nie chodzi o pieniądze Justin, tutaj chodzi o to, że potrzebuje jakiejś odskoczni od tego wszystkiego
- Nie ważnie nie było tematu - nie miałem ochoty się z nią kłócić
Nawet nie pamiętała.. Nie powiedziała:  'wszystkiego najlepszego'. Zapomniała.. Choć w sumie czego miałem się spodziewać?  Że nagle wszystko będzie w porządku?
Wkurwiony wyszedłem z domu nie zwracając na nic uwagi.
Pieprzone urodziny..
Kiedy dotarłem do szkoły obok mojej szafki czekał David
- Siema stary - przybiliśmy piątkę
- No siema - odpowiedziałem chowając książki do szafki - Wszystkiego najlepszego
- Dzięki - mruknąłem niezbyt zachęcająco. Drugie życzenia urodzinowe.
- Nie pamiętała? - mój przyjaciel jak zwykle wyczuł co się dzieje
- Jak widać - prychnąłem
-  Mógłbyś się przesunąć z łaski swojej? - usłyszałem znajomy głos za plecami. Odwróciłem się a za mną stała Juliet. Kurwa.
- Jasne, sorry - przesunąłem się dając jej dostęp do szafki. Otworzyła ja ignorując mnie
- Cześć Juliet - zagaił David
- Hej - odpowiedziała
- Co robisz wieczorem? - spytała na co miałem ochotę zdzielić mu w łeb
- Nic - zamknęła swoja szafkę i stanęła przed nami - a czemu?
- Dzisiaj impreza u mnie, wpadniesz? -
Czy on właśnie zaprasza Juliet Collins na imprezę?
Patrzyłem na nią tępo, modląc się żeby powiedziała 'nie'
'nie'
'nie'
błagam...
'nie'
- Jasne, czemu nie - odpowiedziała
cholera..

___________________________________________
niezbyt długi ale jest:) dopiero sie rozkręcam
kolejny w tygodniu
love ya xx

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział 2: 'First Impression'

 Po 6 godzinach lotu z Londynu do Toronto i godzinie jazdy z Toronto do Stratford wreszcie byłyśmy w domu ciotki Susan. Mieszka ona w niewielkim domu jednorodzinnym w pobliżu centrum miasteczka. Dom ma dwa piętra; na parterze znajduje się duża kuchnia połączona z jadalnią urządzona w klasycznym stylu w ciepłych, brązowo-kremowych barwach. Obok jadalni znajduje się salon z wyjściem na wielki ogród pełen różnych drzew, kwiatów i innych roślin. Na górze domu znajdują się sypialnie;  z lewej strony od schodów- sypialnia ciotki Susan a zaraz obok pokój je współlokatorki- Megan. Z prawej strony są 3 pokoje gościnne, z których zajmę  jeden, ten najdalej od pokoju ciotki. Urządzony w wielu odcieniach fioletu, mojego ulubionego koloru.  Ma własną łazienkę i niewielki balkon z widokiem na główną ulicę. W pokoju stoi łóżko podobne do tego, jakie miałam w Londynie. Z czarna ramą po jednej stronie, a na nim biała pościel. Po przeciwnej stronie stoi mahoniowe biurko a obok komoda na różne drobiazgi.  Obok łóżka znajdowały się dwie pary drzwi- jedne do mojej własnej, przestronnej łazienki, natomiast drugie do niewielkiej garderoby- w Anglii miałam trzy razy większą ale jak na razie a musi wystarczyć.
Samantha zajęła pokój naprzeciw mojego- urządzony w podobnym stylu do mojego tylko,że w odcieniach zieleni.
Rozejrzałam się po pokoju... To nic w porównaniu z moim pokojem w Londynie. Brakuje mu czegoś... Jest trochę przytulny ale jednak to nie to samo..
Wracając do ciotki Susan i Megan. Są przyjaciółkami od liceum i mieszkają razem odkąd ukończyły studia. Ciocia Susan jest projektantką mody, natomiast Megan- projektantką wnętrz.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu chcąc sprawdzić godzinę. W telefonie mam  londyński czas- 1:17 p.m, czyli w Stratford jest jest dopiero 8 wieczorem. Napisałam Johnowi smsa, że jestem na miejscu, a rozmowę z rodzicami zostawiłam Sammy. Niech ona słucha przepraszającego głosu matki...
- Juliet - ciotka Susan zajrzała do pokoju. Wysoka, szczupła blondynka rodem z okładki czasopisma o modzie. W końcu jest projektantką mody. W przeciwieństwie do mojej mamy ciotka Susan uwielbia sport i przyrodę a swoje udziały w firmie dziadków Andersonów sprzedała za sporo kasy rodzicom Johna. Ma też własne studio fitness, dzięki któremu dobrze jej się powodzi.  Uwielbiała zawsze dostawać od ciotki prezenty jak byłam mała bo zawsze projektowała dla mnie specjalne sukienki, które były prześliczne. Ma około trzydziestu lat, jest niezamężna i nie ma dzieci. Chociaż kiedyś od taty słyszałam, że podobno poroniła...
- Tak ciociu? - spytałam obojętnie zanosząc walizki do garderoby
- Mów do mnie Susan bo czuję się staro - zaśmiała się łagodnie
- Jasne - mruknęłam bez przekonania. O tej porze roku w Kanadzie jest zimno a u niej w domu można się ugotować..
- Jutro o 9 zaczynacie szkołę - poinformowała mnie kładąc na biurku jakieś kartki. Kątem oka zerknęłam na nie- plan lekcji.
- Megan była tak mila, że zaoferowała się podwieść was do szkoły bo ja mam parę spraw do załatwienia - dodała
- Będę jeździć z Megan do szkoły? - jęknęłam
Nie chcę żeby jakaś współlokatorka Susan zawoziła mnie do szkoły...
- Masz prawo jazdy? - spytała kąśliwie
- Nie -odparłam
- Tylko chwilowo będziecie  jeździć z Megan - westchnęła - potem ja cie mogę podwozić jeśli chcesz, chyba, że wolisz chodzić pieszo tak jak Samantha
- Daleko jest do tej szkoły? - spytałam zrezygnowana
- Jakieś 15 minut drogi pieszo - odparła
Cóż... Wolę wyjść 15 minut wcześniej z domu niż jeździć z ta dziwną Megan
- Przejdę się - zapewniłam
- Rano pokażę wam drogę - spojrzała na mnie badawczo - jesteś głodna?
- Nie, nie jestem - powiedziałam - rozpakuję swoje rzeczy i położę się spać
- Jak wolisz.. - wzruszyła ramionami - do tego liceum chodzi tez siostrzeniec Megan może go spotkasz.. - uśmiechnęła się na odchodnym
Jasne.. Kolejnego dziwoląga..
Rozpakowanie wszystkiego zajęło mi jakieś 2 godziny, potem prysznic i do łóżka położyłam się po północy.. Byłam wykończona całym dniem i w dodatku zmianą strefy czasowej więc nic dziwnego,że po paru minutach zasnęłam.


* * *

- Juliet wstawaj! - Samantha stała nade mną ubrana w piżamę..
- Która godzina? - jęknęłam otwierając jedno oko. Czułam się jakbym spała jakąś godzinę... Zdecydowanie potrzebuje prysznica i kawy...
-  Przed ósmą, pośpiesz się - ponagliła mnie - na dole masz śniadanie
- Wychodzisz już? - spytałam zwlekając się z łóżka
- W piżamie? - zaśmiała się
- Nie śmiej się ja jeszcze śpię - mruknęłam włócząc się do łazienki
Po 40 minutach byłam już odświeżona i ubrana. Na nogi włożyłam buty i zbiegłam na dół żeby szybko zjeść śniadanie
- Dzień dobryyy- usłyszałam śpiewny głos cioci Susan... sorry, Susan..
- Cześć  - ziewnęłam odkładając torbę na krzesło i nalewając sobie kawy.
- Musicie wychodzić bo się spóźnisz - wskazała na zegarek - Samantha złaź na dół - krzyknęła w stronę schodów
spojrzałam na zegarek
8:41
cholera..
Dopiłam kawę i założyłam kurtkę kiedy Sam zbiegła ze schodów
- Już jestem gotowa - wydyszała
Najlepiej jak skręcicie tutaj w lewo i pójdziecie przez park aż zobaczycie budynek szkoły - poinformowała - i musicie stawić się u dyrektora
- Dobra jak nie zapomnę -westchnęłam wychodząc na dwór
- Miłego dnia - usłyszałam jeszcze głos Susan
- Paa - Sam wyszła za mną z domu i ruszyłyśmy w kierunku wskazanym przez ciotkę
- Palisz? - spytała moja siostra wyciągając szlugi
 Raczej - uśmiechnęłam się do niej biorąc papierosa. Szłyśmy dalej paląc i rozmawiając o nowej szkole aż wreszcie dotarłyśmy pod ten cholerny budynek.
Nie bałam się zmian.. Raczej bałam się, że ludzie tutaj nie zaakceptują mnie bo mam hajs i jestem 'oh ah co to nie ja' a taka nie jestem. Bardzie Sammy- ona lubi chwalić się kasą, ja nie. Dla mnie ważniejsze jest to, żeby nie zwrócić na siebie zbytniej uwagi teraz tak jak było w Londynie. Kochałam swoje życie tam- w centrum uwagi i zawsze wszyscy ze mną spędzali mnóstwo czasu. Teraz chciałabym żeby było inaczej, żebym miała prawdziwą przyjaciółkę, której brakowało mi w Londynie. Oczywiście miałam Josha- ale Josh to Josh. Kocham go nadal ale teraz czas na innych przyjaciół i inne życie.
Właśnie tak..
- Samantha i Juliet Collins - usłyszałam jak moja siostra przedstawia nas dyrektorowi
- Nowe uczennice, witam w szkole - uśmiechnęła się sztucznie - jesteście z Ameryki, tak?
- Z Anglii - poprawiłam ją
- Ahhh tak, przepraszam za pomyłkę. Za chwilę zjawi się tutaj Tessa i pomoże wam wprowadzić się w ten nowy etap - mówiła i mówiła aż w końcu przerwało jej otwieranie drzwi
- Dzień dobry - drobna blondynka o szerokim uśmiechu weszła do gabinetu - przepraszam za małe spóźnienie ale musiałam pomóc mamie - usprawiedliwiła się posyłając nam nieśmiały uśmiech
- Oczywiście panno Parker - dyrektorka nawet nie weryfikowała czy tak było na prawdę czy laska tylko ją wkręca - oto nasze dwie nowe uczennice, które będą chodzić z tobą do klasy
- Tessa Parker - przedstawiła się owa blondynka
- Jestem Juliet a to moja siostra Samantha - tym razem to ja nas przedstawiłam
Sammy była bardziej zainteresowana czymś co działo się za oknem niż pierwszym dniem w nowej szkole.
- Tessa zaprowadzi was do klasy i pomoże w razie problemów. Jest naszą najlepszą uczennica i dumą tej szkoły - dumnie wypięła pierś
Aaa czyli kujonka...
W końcu mogłyśmy wyjść z gabinetu pani Absborne i udać się do klasy
- Za 3 minuty będzie dzwonek więc się pośpieszmy - Tessa prowadziła nas pustoszejącym korytarzem - mamy angielski z panią Richardson, która jest bardzo wymagająca
- Jasne -
Wmaszerowałysmy do klasy równo z dzwonkiem. Od razu wywołałyśmy poruszenie
-Tej to ta nowa
- I ta druga chyba też
- Kurde dobre dupy
 Eee gdzie tam
rozległy się szepty. Usiadłam na jednym z wolnych miejsc obok Tessy a moja siostra z tylu klasy obok jakichś dziewczyn, z którymi od razu zaczęła gawędzić.
- To jest Ethan mój przyjaciel - Tessa wskazała na chłopaka, który siedział a nami
- Ty musisz być Juliet.. - zaczął
- Collins! - wykrzyknął chłopak obok niego
'Fajnie, że wszyscy już mnie znają' mruknęłam do siebie
- Skąd wiesz? - spytałam domyślając się odpowiedzi
- Wprowadziłaś się do domu Susan i mojej ciotki - uśmiechnął się pokrzepiająco
- Fajnie - mruknęłam
- Ej uśmiech, jesteś tutaj nowa i wszystko przed tobą! - jego bezimienny kolega widocznie tryskal entuzjazmem
- A ty jak masz na imię? - spytałam
- Nick - podał mi rękę, którą lekko potrząsnęłam
Po chwili zadzwonił dzwonek i do klasy weszła nauczycielka od angielskiego. Średniego wzrostu, około 40stki. Usiadła za biurkiem i zaczęła czytać listę obecności
-Williams - była już przy końcu czyli bardzo blisko mnie, ponieważ jako nowa uczennica zostałam wpisana na koniec listy.
- Nie ma - odpowiedziała klasa
- Jak zwykle - mruknęła zaznaczając w dzienniku nieobecność
- Wright -
- Jestem - odezwał się Ethan
- I Collins.. Juliet Collins  - rozejrzała się po klasie patrząc znad okularów
- To ja - podniosłam rękę. Kilka osób z przodu klasy zaczęło mi się przyglądać. Zamierzyłam ich chłodnym spojrzeniem.
- Jesteś nowa - stwierdziła fakt oczywisty - twoje oceny są mierne, skąd się przeniosłaś?
- Z Anglii, z Londynu - odpowiedziałam na co wokół rozległy się szepty . Nauczycielka tylko pokiwała głową
- I jeszcze jedna nowa osoba- Samantha Collins -
- To ja -usłyszałam z tylu klasy głos mojej siostry
- Obydwie zostańcie po lekcji muszę z wami porozmawiać na temat materiału jaki do tej pory przerobiłyście- zakomunikowała i wrodziła do prowadzenia lekcji
W chwili kiedy podawała temat lekcji drzwi do klasy otworzyły się z hukiem i do środka wparowało dwóch chłopaków. Pierwszy z nich ubrany w ciemne rurki, granatową bluzę, czarne air forcy i z plecakiem przewieszonym przez ramię. Drugi w brązowych włosach wystylizowanych w staranny nieład na głowie, miał na sobie ciemne jeansy z opuszczonym krokiem, białe supry i szara bluzę. W ręku miał plecak i zapalniczkę. Inteligentnie..
- Bieber, Williams - nauczycielka ostrym tonem głosu zatrzymała ich w wejściu
- Słucham pani Richardson - zaśmiał się ten drugi chowając do kieszeni zapalniczkę
- Znowu spóźniony Bieber - wytknęła mu
- Przepraszamy za spóźnienie - powiedział sarkastycznie, ten pierwszy- Williams, ruszając w stronę tyłów klasy
- Grabicie sobie - pogroziła palcem wracając do prowadzenia lekcji
Obaj chłopcy usiedli centralnie za mną i Riley. Wyciągnęłam telefon i odczytałam smsa do Johna. No, w Londynie jest jakaś 4-5 rano a on nie śpi, żadna nowość. Pewnie jeszcze nawet nie poszedł spać.
- Nie ładnie używać telefonu - czyjś głos omiótł moje ucho od tyłu.
Wzdrygnęłam się i spojrzałam na chłopaka. To ten co się spóźnił, chyba Bieber.
- Nie ładnie się tak spóźniać - odparowałam
- Ostraa, lubię takie - rzucił mi zadziorny uśmieszek - jesteś nowa?
- A widziałeś mnie tu kiedyś? -
-Niee -
-Więc chyba już wiesz czy jestem nowa -
- A masz imię?  - spytał mało inteligentnie
- Niee, tylko nazwisko - prychnęłam
- Mmm.. znowu ostroo - oblizał usta
- Bieber, Collins! - nauczycielka uniosła głos - rozumiem, że chcecie się zapoznać ale to po mojej lekcji
- Tak jest pani Richardson - zasalutował chłopak na co klasa parsknęła śmiechem
Po dzwonku pozbierałam swoje rzeczy i udałam się do  biurka pani Richardson a zaraz za mną Sammy.
- Poczekam na ciebie przed klasą - zaoferował Ethan
Nie wiem czemu ale od razu go polubiłam. Pomagał mi na lekcji i w ogóle jest bardzo przyjacielski.
- Spoko chociaż się nie zgubię - uśmiechnęłam się
- Chwileczkę - zawołała nauczycielka w kierunku Biebera, jeśli dobrze pamiętam - Justin podejdź do mnie na chwilkę
Kiedy wszyscy wyszli już na korytarz obok mnie stanął Justin Bieber - owy chłopak w suprach, który denerwowal mnie na lekcji. Przyjrzałam mu się dokładnie kiedy on robił dokładnie to samo. W chwili kiedy nasze spojrzenia się spotkały zauważyłam, że ma uderzająco brązowe oczy. Przez chwilę patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. W jego oczach nie było żadnych wesołych iskierek co mnie zdziwiło po jego durnym zachowaniu. W jego oczach był smutek, coś znajomego, przyciągającego.
- Justin, naprawdę musisz poprawić oceny i się opamiętać - nasze przyglądanie się sobie przerwał głos nauczycielki - jesteś zagrożony z trzech przedmiotów i nie dopuszczę cie do egzaminu zaliczeniowego z angielskiego
- Wiem - odparł Justin patrząc obojętnie na nauczycielkę
- Juliet - zwróciła się do mnie - masz bardzo słabe oceny z poprzedniej szkoły a ja kładę bardzo duży nacisk na parce grupowe, dlatego uważam, że rozsądnie będzie zadać wam pracę zaliczeniową. Jeśli oddacie mi pracę w ciągu dwóch tygodni i będzie ona chociaż na C to dopuszczę was do egzaminu z angielskiego - zakomunikowała podając nam kartkę z tematem
- Czyli mamy napisać referat na temat wpływu literatury angielskiej - przeczytałam z kartki
- Owszem - przytaknęła - mam nadzieję, że żadne z was nie ma zastrzeżeń
- Nie - odparłam
-Justin? - spojrzała na chłopaka wyczekująco
- Spoko zrobimy to - wzruszył ramionami
Super.. Jestem tu pierwszy dzień i już referat
- Samantha - zwróciła się do mojej siostry - twoje oceny są mierne więc dam tobie pracę indywidualną - podała jej kilka kartek - także masz dwa tygodnie
- Oczywiście - przytaknęła
Tłumaczyła jeszcze przez chwilę, że to jakaś tam część oceny i wreszcie pozwoliła nam wyjść z sali. Na korytarzu Sam gdzieś zniknęła a  Justin spojrzał na mnie i westchnął:
- Musimy zrobić to pieprzone gówno bo nie skończę szkoły - jego ton głosu był lekceważący ale po oczach było widać, że jednak obchodziła go jego własna przyszłość
- No co ty - prychnęłam
-  Trzeci raz ostro - na jego ustach znów pojawił się ten irytujący uśmieszek
- Trzeci raz dupek z ciebie - mruknęłam
- Uważaj na słówka - puścił mi oczko i odszedł w stronę kumpli
- Uważaj na niego - Ethan zmaterializował się obok mnie na co podskoczyłam przestraszona - ej spokojnie -uśmiechnął się
- Czemu ma uważać?
- W końcu się dowiesz -


______________
Hej robaczki:'))))
ajajaj przybywam z drugim rozdziałem! jest Justin:>
Cieszę się, że jest coraz więcej wejść na blogu i juz dwoje członków, jupii!! Nawet nie wiecie jaka to motywacja ♥
see ya!

Aga

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 1: 'Changes'

- Jak to wyjechać? - otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia
Moi rodzice właśnie poinformowali mnie, że wyjeżdżamy. A tak właściwie JA WYJEŻDŻAM. 
I to w cholerę daleko. No... Ja i moja siostra, ale to taki szczegół.
- Juliet zrozum - mama usiadła obok mnie i chwyciła mnie za rękę - mamy z tatą trochę problemów najlepiej będzie jak razem z Samanthą wyjedziecie na jakiś czas do cioci Susan. Chociaż do czasu kiedy nie uporządkujemy naszych spraw
- Mamo ale co z naszym życiem tutaj w Londynie? - Sam chyba się wściekła bo miała dosłownie mord w oczach - Mamy tak po prostu sobie wyjechać gdzieś daleko i mieć wszystko w dupie jak wy?! 
- Sammy usiądź - mam łagodnie próbowała do niej dotrzeć, i wątpię żeby jej się to udało. Ha sama nie dziwie sie Sam bo tez jestem mega zła, że mówią nam o tym JEDEN DZIEŃ przed wyjazdem. 
Mam tutaj wielu znajomych, szkołę, chłopaka i przyjaciół i mam tak po prostu wyjechać kilka tysięcy kilometrów stąd i nie wiadomo kiedy wrócić. NO CHOLERA JASNA.
- Ja się nigdzie stąd nie ruszam. Nie mam zamiaru - siostra ze złością usiadła na kanapie
- Sam.. - zaczęła mama ale w tym momencie tata postanowił się wtrącić
- Veronica nie - uciszył mamę i zwrócili sie do Sam ostrym tonem:
-Wyjeżdżacie do Stratford i nie masz nic do powiedzenia   młoda damo więc idź się spakuj i przestać sprawiać problemy
- Ja sprawiam problemy? Ja? To wy sprawiacie nam problemy! Niszczycie nasze życie! - krzyknęła i wybiegła z pokoju
-
Możecie chociaż powiedzieć dlaczego? - spytałam próbując ukryć złość, która z każdą chwilą rosła i byłam blisko wybuchu
- Mówiliśmy wam już, że mamy z mamą problemy i muszę wyprowadzić firmę na prostą - odpowiedział ojciec wychodząc do kuchni
- Julie - mam zwróciła się ponownie do mnie - zrozum nasze postępowanie bo my chcemy dla was jak najlepiej, naprawdę 
- Ale dlaczego mamy wyjeżdżać aż do Kanady zamiast zostać tutaj w Londynie tylko się po prostu przeprowadzić do innej dzielnicy? - zdesperowana szukałam jakiegoś rozwiązania. Nie chcę   tej przeprowadzki, chcę zostać tutaj w Londynie - zaprotestowałam
- Takie rozwiązanie nie wchodzi w grę, nie zrozumiecie tego Juliet - moja rodzicielka wstała i podeszła do okna - obiecuje wam, że postaramy sie jak najszybciej sprowadzić was tu z powrotem ale to wszystko jest tak skomplikowane, że musicie jak najdalej wyjechać żeby tylko nie być w pobliżu tego miejsca 
- Aha i oczywiście my nie możemy o niczym wiedzieć, jasne - prychnęłam i podobnie do mojej siostry opuściła nasz salon. Usłyszałam jeszcze głos mamy:
- To dla waszego dobra -

Okej rozumiem, martwią się o nas, chcą jak najlepiej w końcu to nasi rodzice ale mogliby powiedzieć nam co się dzieje. Obie z Sam nie jesteśmy już małymi dziewczynkami  i   wiemy co mamy robić, starałybyśmy się jakoś im pomóc a tak to możemy tylko się martwić, ponieważ to co powiedziała mi nasza matka nie było okej.. Czuję, że nie są to żadne problemy w firmie moich rodziców. Owszem, ostatnio spędza dużo czasu na wielu spotkaniach i w biurze ale na pewno nie więcej niż zazwyczaj. I o pieniądze nie chodzi bo jeśli rzeczywiście mieliby jakieś poważne problemy finansowe to zaprzestaliby dawać nam co chwilę kasę, no i ograniczyliby tez wydatki, a loty do Kanady w pierwszej klasie z kilkugodzinną rezerwacja na pewno kosztują sporo funtów. Oni coś przed nami ukrywają, widzę to.. I prędzej czy później dowiem się co..

***
- Jesteś już spakowana, że leżysz i się obijasz? - rzuciła sceptyczne spojrzenie mojej siostrze, która leżała sobie wygodnie na moim łóżku w moim pokoju bez moje zgody, ugh
- Nie wybieram się nigdzie i ty tez pewnie nie - uśmiechnęła się szeroko
- Sammy musimy - westchnęłam
- Gówno mnie to obchodzi - siedemnastolatka podniosła się i usiadła obok
- Też nie chce lecieć tam do Stratford ale to chyba jedyny sposób w jaki możemy pomóc rodzicom, bo mają jakieś problemy -
- Tsaa podsłuchiwałam waszą rozmowę -
Dlaczego mnie to nie dziwi...
- Więc właśnie -
- Dobra.. Ale jak masz zamiar powiedzieć Joshowi, że wyjeżdżasz do Kanady i nie wiesz kiedy wrócisz? - spytała przebiegle
Dobra, tu mnie ma. Josh- mój chłopak, z którym jestem od kilku miesięcy nie ucieszy się kiedy mu powiem, że wyjeżdżam, ha..
- I lepiej zrób to teraz bo za godzinę musimy być na lotnisku - Sam wyszła z pokoju rzucając we mnie moim telefonem
Muszę do niego zadzwonić.. Muszę zrobić to teraz.. Ale do cholery jak ja mam mu to powiedzieć..
Zaczęłam pakować ubrania do walizek, kurde trochę tego będzie... Więc postanowiła spakować tylko najpotrzebniejsze rzeczy, w końcu chyba maja tam jakieś sklepy czy coś..
Kiedy już nie miałam żadnej wymówki i zostało mi 10 minut do czasu kiedy będę musiała wyjść z domu żeby jechać na lotnisko, wzięłam telefon i z bólem serca wybrałam numer Josha. W sumie oboje wiedzieliśmy, że to jest tylko związek dwojga popularnych ludzi w szkole, tylko dla korzyści obu stron. Tsa teraz możecie myślę, że jestem jakąś dziwką i wcale mi na nim nie zależy, ale mi nanim zależy. Może nie w taki sposób w jaki powinno zależeć mi na drugiej osobie ale sama przed sobą potrafię przyznać, że nie spotkałam jeszcze chłopaka, którego bym pokochała tak na serio. Josh jest moim najlepszym przyjacielem odkąd pamiętam a na imprezie parę miesięcy temu zdecydowaliśmy się 'spróbować' być razem, co niezbyt nam wychodzi. Ale nie zmienia to faktu, że mi na nim zależy.
Wzięłam kilka głębokich wdechów i...
- Juls, co tam? - usłyszałam radosny głos Josha
- JoshwyjeżdżamdoStratforddoKanadyzagodzinęmamsamolot - powiedziałam tak szybko, że nie miał nawet szansy mnie zrozumieć
- Julie powoli - zaśmiał się
-Wyjeżdżam do Kanady - poinformowałam zamykając oczy.. kurde zaczyna mnie już boleć głowa
-Kiedy? - zdziwił się
- ZA godzinę mam samolot - 
- Co?! - krzyknął - czemu mówisz mi to teraz? 
- Jezu Josh ciesz się, że w ogóle ci mówię
- Jasne.. Ale dlaczego? -
- Nie wiem.. Moi rodzice tak zadecydowali.. Serio przepraszam, że dowiadujesz sie o tym w ostatniej chwili ale tak wyszło -
- Juliet jedziemy - tata krzyknął z dołu
- I muszę lecieć, przepraszam - powiedziałam smutno. Ciężko było mi żegnać się z Joshem..
- Dobra słońce odezwij się jak będziesz na miejscu - westchnął zrezygnowany
- J-jasne - wykrztusiłam ze łzami duszącymi moje gardło
- Ale dlaczego do Kanady? To jest po drugiej stronie oceanu -
- Sprawiałam za dużo problemów -skłamałam, bo w końcu jakieś tam problemy sprawiałam  a nie mogłam mu powiedzieć prawdy
- To nie powód żeby wysyłać cię tak daleko -
- No widzisz...-
- Będę tęsknić - powiedział smutno
- Za mną czy za moimi ustami? - zaśmiałam się
- Trudno stwierdzić- usłyszałam jego krótki śmiech
- Zabawne - mruknęłam
- Jak dojedziesz to daj znać -
- Joshy w Kanadzie jest jakieś 5 godzin wcześniej niż w Londynie. Jak dojadę to będzie środek nocy - zauważyłam
- Oj tam - zignorował ten fakt - masz zadzwonić
- Dobra, muszę kończyć bo jestem na lotnisku, pa Johnny - westchnęłam kiedy samochód wjechał na teren lotniska
- Pa skarbie. Bezpiecznej podróży - rozłączył się
Wrzuciłam telefon do torby i zeszłam na dół. Wytarłam łzy spływające po moich policzkach. Kocham Londyn i lubiłam moje dotychczasowe życie. Imprezy, przyjaciele, samowola, rodzice w pracy.. Teraz nadejdą zmiany. Wszystko zmieni sie o 180 stopni i ja nawet nie będę w stanie tego kontrolować.

Ostatni raz spojrzałam na nasz dom i z bólem w sercu pożegnałam się z rodzicami. Mama płakała co było czymś nowym bo nigdy nie okazywała swoich uczuć. A tata - tata kazał nam grzecznie się zachowywać. 
Norma..
Wsiadłam wreszcie do tego cholernego samochodu i odjechałyśmy z Sam na lotnisko.. 
Może tam spotka mnie coś nowego.

_______________
Jest jedynka!!!
Miałam mały poślizg i dopiero teraz ale zapraszam!!! Krótki, ale to dopiero początki :) xx
Więc żegnamy Londyn! Ahh kocham Londyn ale cóż.. x
/ xagz (biebergirl)
                                                           
  









niedziela, 9 listopada 2014

PROLOG

SOUNDTRACK

Boje się, to widać. Patrzę na niego przez to cholerne okno a ona mnie nie widzi.. Gdyby wiedziała o mnie wszystko.. Znienawidziłaby mnie..

Czasem każdy z nas przeżywa jakąś wewnętrzną zmianę.
Coś w nas pęka, musimy coś zmienić.

Nie zawsze jednak zmiany wynikają z naszej inicjatywy, cóż.. Takie życie

Jednak podczas tych zmian uczymy się.. 
Każdy może nauczyć się czegoś nowego. W końcu uczymy się przez całe życie.
Zdobywamy różne doświadczenia, poznając nowych ludzi...

 Ale czy można nauczyć się kochać?

 Czy można nauczyć kogoś kochać?

 Jeśli ktoś nie wie co to miłość i nie potrafi kochać...

 Chłopak, który nie potrafi nikogo pokochać. Według niego miłości nie ma.

 Dziewczyna, która nie daje się pokochać. Ma wokół siebie przyjaciół. Ha, ona ma wszystko.
A on w takim razie co ma?
Ma tę jedną rzecz, która może jej pomóc.. Pomoc podnieść się



 Co ich łączy?

                           STRACH 

To strach jest naszym wrogiem, on blokuje jakąś część umysłu.
Kiedy już jesteśmy blisko każe się zatrzymać... Bo po co mamy cierpieć...

 Czego brakuje?

                              MIŁOŚCI

'Bez miłości nie idzie żyć! To tak jakby ktoś zabrałby Ci powietrze i kazał dalej żyć... nie da rady'

 Nawet najpiękniejsza przyjaźń nie jest w stanie zapełnić pustki... Gdzie rodzina, gdzie ON lub ONA...

 'Czasami mam wrażenie, że wszystko się ułoży i będzie okej... Że mam kogoś kto mnie pokocha za to kim jestem, za moje dziwactwa, fanaberie i idiotyzmy... Ale potem się budzę...


'Zupełnie inaczej jest, jeśli masz kogoś kto Cię kocha. To daje Ci setkę powodów żeby żyć... Ja ich nie mam..' może czas to zmienić... Wystarczy tylko,że oboje tego zapragną. Historia o tym jak nienawiść, miłość, tajemnice i śmierć zmieniają ludzi.

Przeprowadzka, zmiana otoczenia, starzy i nowi przyjaciel, Justin, Juliet.. To wszystko będzie ze sobą związane

 Podobno ogień i woda to najbardziej niebezpieczne żywioły. Ona jest ogniem a ja wodą. Tak, I see fire 
Dlaczego ja jestem wodą? Bo to ja Justin Bieber i ze mną nic nie jest normalne
A on? Juliet? Jest moim ogniem..
Ogień jest jej żywiołem
Ja jestem wodą a w końcu te dwa żywioły współistnieją..
Tylko, że tylko woda może zwalczyć ogień..

-Och czyżby?

____________________________
I oto prolog! Od razu dzisiaj dlatego że jutro nie będę miała czasu! Zaraz zmykam uczyć się biologii!
Prolog z punktu widzenia Justina.. W zeszycie mam zupełnie inny ale tak juz ze mna jest, że zawsze coś zmieniam i w końcu wychodzi coś innego.. Cóz.. :0
Love ya!
/xagz (bieber girl)