Moi rodzice właśnie poinformowali mnie, że wyjeżdżamy. A tak właściwie JA WYJEŻDŻAM.
I to w cholerę daleko. No... Ja i moja siostra, ale to taki szczegół.
- Juliet zrozum - mama usiadła obok mnie i chwyciła mnie za rękę - mamy z tatą trochę problemów najlepiej będzie jak razem z Samanthą wyjedziecie na jakiś czas do cioci Susan. Chociaż do czasu kiedy nie uporządkujemy naszych spraw
- Mamo ale co z naszym życiem tutaj w Londynie? - Sam chyba się wściekła bo miała dosłownie mord w oczach - Mamy tak po prostu sobie wyjechać gdzieś daleko i mieć wszystko w dupie jak wy?!
- Sammy usiądź - mam łagodnie próbowała do niej dotrzeć, i wątpię żeby jej się to udało. Ha sama nie dziwie sie Sam bo tez jestem mega zła, że mówią nam o tym JEDEN DZIEŃ przed wyjazdem.
Mam tutaj wielu znajomych, szkołę, chłopaka i przyjaciół i mam tak po prostu wyjechać kilka tysięcy kilometrów stąd i nie wiadomo kiedy wrócić. NO CHOLERA JASNA.
- Ja się nigdzie stąd nie ruszam. Nie mam zamiaru - siostra ze złością usiadła na kanapie
- Sam.. - zaczęła mama ale w tym momencie tata postanowił się wtrącić
- Veronica nie - uciszył mamę i zwrócili sie do Sam ostrym tonem:
-Wyjeżdżacie do Stratford i nie masz nic do powiedzenia młoda damo więc idź się spakuj i przestać sprawiać problemy
- Ja sprawiam problemy? Ja? To wy sprawiacie nam problemy! Niszczycie nasze życie! - krzyknęła i wybiegła z pokoju
-
Możecie chociaż powiedzieć dlaczego? - spytałam próbując ukryć złość, która z każdą chwilą rosła i byłam blisko wybuchu
Możecie chociaż powiedzieć dlaczego? - spytałam próbując ukryć złość, która z każdą chwilą rosła i byłam blisko wybuchu
- Mówiliśmy wam już, że mamy z mamą problemy i muszę wyprowadzić firmę na prostą - odpowiedział ojciec wychodząc do kuchni
- Julie - mam zwróciła się ponownie do mnie - zrozum nasze postępowanie bo my chcemy dla was jak najlepiej, naprawdę
- Ale dlaczego mamy wyjeżdżać aż do Kanady zamiast zostać tutaj w Londynie tylko się po prostu przeprowadzić do innej dzielnicy? - zdesperowana szukałam jakiegoś rozwiązania. Nie chcę tej przeprowadzki, chcę zostać tutaj w Londynie - zaprotestowałam
- Takie rozwiązanie nie wchodzi w grę, nie zrozumiecie tego Juliet - moja rodzicielka wstała i podeszła do okna - obiecuje wam, że postaramy sie jak najszybciej sprowadzić was tu z powrotem ale to wszystko jest tak skomplikowane, że musicie jak najdalej wyjechać żeby tylko nie być w pobliżu tego miejsca
- Aha i oczywiście my nie możemy o niczym wiedzieć, jasne - prychnęłam i podobnie do mojej siostry opuściła nasz salon. Usłyszałam jeszcze głos mamy:
- To dla waszego dobra -
Okej rozumiem, martwią się o nas, chcą jak najlepiej w końcu to nasi rodzice ale mogliby powiedzieć nam co się dzieje. Obie z Sam nie jesteśmy już małymi dziewczynkami i wiemy co mamy robić, starałybyśmy się jakoś im pomóc a tak to możemy tylko się martwić, ponieważ to co powiedziała mi nasza matka nie było okej.. Czuję, że nie są to żadne problemy w firmie moich rodziców. Owszem, ostatnio spędza dużo czasu na wielu spotkaniach i w biurze ale na pewno nie więcej niż zazwyczaj. I o pieniądze nie chodzi bo jeśli rzeczywiście mieliby jakieś poważne problemy finansowe to zaprzestaliby dawać nam co chwilę kasę, no i ograniczyliby tez wydatki, a loty do Kanady w pierwszej klasie z kilkugodzinną rezerwacja na pewno kosztują sporo funtów. Oni coś przed nami ukrywają, widzę to.. I prędzej czy później dowiem się co..
***
- Jesteś już spakowana, że leżysz i się obijasz? - rzuciła sceptyczne spojrzenie mojej siostrze, która leżała sobie wygodnie na moim łóżku w moim pokoju bez moje zgody, ugh
- Nie wybieram się nigdzie i ty tez pewnie nie - uśmiechnęła się szeroko
- Sammy musimy - westchnęłam
- Gówno mnie to obchodzi - siedemnastolatka podniosła się i usiadła obok
- Też nie chce lecieć tam do Stratford ale to chyba jedyny sposób w jaki możemy pomóc rodzicom, bo mają jakieś problemy -
- Tsaa podsłuchiwałam waszą rozmowę -
Dlaczego mnie to nie dziwi...
- Więc właśnie -
- Dobra.. Ale jak masz zamiar powiedzieć Joshowi, że wyjeżdżasz do Kanady i nie wiesz kiedy wrócisz? - spytała przebiegle
Dobra, tu mnie ma. Josh- mój chłopak, z którym jestem od kilku miesięcy nie ucieszy się kiedy mu powiem, że wyjeżdżam, ha..
- I lepiej zrób to teraz bo za godzinę musimy być na lotnisku - Sam wyszła z pokoju rzucając we mnie moim telefonem
Muszę do niego zadzwonić.. Muszę zrobić to teraz.. Ale do cholery jak ja mam mu to powiedzieć..
Zaczęłam pakować ubrania do walizek, kurde trochę tego będzie... Więc postanowiła spakować tylko najpotrzebniejsze rzeczy, w końcu chyba maja tam jakieś sklepy czy coś..
Kiedy już nie miałam żadnej wymówki i zostało mi 10 minut do czasu kiedy będę musiała wyjść z domu żeby jechać na lotnisko, wzięłam telefon i z bólem serca wybrałam numer Josha. W sumie oboje wiedzieliśmy, że to jest tylko związek dwojga popularnych ludzi w szkole, tylko dla korzyści obu stron. Tsa teraz możecie myślę, że jestem jakąś dziwką i wcale mi na nim nie zależy, ale mi nanim zależy. Może nie w taki sposób w jaki powinno zależeć mi na drugiej osobie ale sama przed sobą potrafię przyznać, że nie spotkałam jeszcze chłopaka, którego bym pokochała tak na serio. Josh jest moim najlepszym przyjacielem odkąd pamiętam a na imprezie parę miesięcy temu zdecydowaliśmy się 'spróbować' być razem, co niezbyt nam wychodzi. Ale nie zmienia to faktu, że mi na nim zależy.
Wzięłam kilka głębokich wdechów i...
- Juls, co tam? - usłyszałam radosny głos Josha
- JoshwyjeżdżamdoStratforddoKanadyzagodzinęmamsamolot - powiedziałam tak szybko, że nie miał nawet szansy mnie zrozumieć
- Julie powoli - zaśmiał się
-Wyjeżdżam do Kanady - poinformowałam zamykając oczy.. kurde zaczyna mnie już boleć głowa
-Kiedy? - zdziwił się
- ZA godzinę mam samolot -
- Co?! - krzyknął - czemu mówisz mi to teraz?
- Jezu Josh ciesz się, że w ogóle ci mówię
- Jasne.. Ale dlaczego? -
- Nie wiem.. Moi rodzice tak zadecydowali.. Serio przepraszam, że dowiadujesz sie o tym w ostatniej chwili ale tak wyszło -
- Juliet jedziemy - tata krzyknął z dołu
- I muszę lecieć, przepraszam - powiedziałam smutno. Ciężko było mi żegnać się z Joshem..
- Dobra słońce odezwij się jak będziesz na miejscu - westchnął zrezygnowany
- J-jasne - wykrztusiłam ze łzami duszącymi moje gardło
- Ale dlaczego do Kanady? To jest po drugiej stronie oceanu -
- Sprawiałam za dużo problemów -skłamałam, bo w końcu jakieś tam problemy sprawiałam a nie mogłam mu powiedzieć prawdy
- To nie powód żeby wysyłać cię tak daleko -
- No widzisz...-
- Będę tęsknić - powiedział smutno
- Za mną czy za moimi ustami? - zaśmiałam się
- Trudno stwierdzić- usłyszałam jego krótki śmiech
- Zabawne - mruknęłam
- Jak dojedziesz to daj znać -
- Joshy w Kanadzie jest jakieś 5 godzin wcześniej niż w Londynie. Jak dojadę to będzie środek nocy - zauważyłam
- Oj tam - zignorował ten fakt - masz zadzwonić
- Dobra, muszę kończyć bo jestem na lotnisku, pa Johnny - westchnęłam kiedy samochód wjechał na teren lotniska
- Pa skarbie. Bezpiecznej podróży - rozłączył się
Wrzuciłam telefon do torby i zeszłam na dół. Wytarłam łzy spływające po moich policzkach. Kocham Londyn i lubiłam moje dotychczasowe życie. Imprezy, przyjaciele, samowola, rodzice w pracy.. Teraz nadejdą zmiany. Wszystko zmieni sie o 180 stopni i ja nawet nie będę w stanie tego kontrolować.
Ostatni raz spojrzałam na nasz dom i z bólem w sercu pożegnałam się z rodzicami. Mama płakała co było czymś nowym bo nigdy nie okazywała swoich uczuć. A tata - tata kazał nam grzecznie się zachowywać.
Norma..
Wsiadłam wreszcie do tego cholernego samochodu i odjechałyśmy z Sam na lotnisko..
Może tam spotka mnie coś nowego.
_______________
Jest jedynka!!!
Miałam mały poślizg i dopiero teraz ale zapraszam!!! Krótki, ale to dopiero początki :) xx
Więc żegnamy Londyn! Ahh kocham Londyn ale cóż.. x
Miałam mały poślizg i dopiero teraz ale zapraszam!!! Krótki, ale to dopiero początki :) xx
Więc żegnamy Londyn! Ahh kocham Londyn ale cóż.. x
/ xagz (biebergirl)